Tworzenie Rasy - Owczarek Podhalanski
Kiedy w 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, górskie owczarki były rasą w miarę znaną i na tyle silnie kojarzoną z "narodową", że wybrano je na psy służbowe dla tworzonego właśnie Korpusu Ochrony Pogranicza. Owczarki podhalańskie kupowane były przez wojsko do pilnowania obiektów wojskowych, a podhalańskie oddziały piechoty wykorzystywały je jako psy pociągowe (A.L. Chwalibóg, Owczarek podhalański, Pies, 3-4/73).
W książce Psy, wydanej w roku 1928 przez Księgarnię Rolniczą, Maurycy Trybulski pisał:
"Typowy polski owczarek (Canis pecuaris polonicus) spotyka się na Podhalu. Psy te, jako tatrzańskie, górskie, liptowskie znane są wśród górali, którzy nieraz za dobrego barana psa tego nie zamienią. Niestety, w dzisiejszych czasach trudno zdobyć dobrego psa tatrzańskiego, a to z tej przyczyny, iż suki, skądinąd nawet bardzo piękne, nie będąc strzeżone przez górali w okresie ciekania, łączą się z byle kundlem, co w rezultacie daje nieraz materiał nawet wcale niezły pod względem użytkowym, daleki wszakże od rasowego owczarka. Z drugiej znów strony, owczarze, posiadający nieraz bardzo piękne typowe psy, kastrują je, aby w ten sposób zapobiec bieganiu za sukami, co oczywiście z punktu hodowlanego jest katastrofą dla rasy. To też zdobyć dziś ładnego owczarka nie łatwo, a wielką zasługę dla hodowli tego psa mogliby położyć inteligentni hodowcy nasi, którzy zechcieliby zająć się tą sprawą. Słusznie nawołuje do chowu tych psów jeden z naszych wybitnych hodowców psów (dr S. Koźmian-Reicher), proponując utworzenie specjalnego klubu hodowców owczarka polskiego. (...)
Owczarek tatrzański jest to wybitnie górski pies pasterski, sięgający 60-76 cm wysokości, krępy, masywnej budowy, pokryty dość długą kosmatą sierścią przeważnie białej maści, o pysku nie nazbyt śpiczasto zakończonym, dość krótkich, napoły stojących lub zwieszonych uszach, dużych wyrazistych oczach o ciemnej tęczówce; mocnych, średniej długości nogach, głębokiej piersi, szerokim grzbiecie i niedługim, zwieszającym lub obciętym ogonie.
Kto miał możność bliżej zapoznać się z temi psami, zapewne z zadowoleniem przekonał się o niezwykłej ich inteligencji. Kto widział pracę tych psów przy pilnowaniu stada zgodzi się, iż w ciężkich warunkach górskiego pastwiska owczarek jest wprost nieoceniony. Czyż zatem nie należałoby zająć się temi psami, jako materiałem, mogącym oddać poważne usługi w służbie policyjno-meldunkowej, sanitarnej itd. Szczęśliwą myśl więc podjął nasz Korpus Ochrony Pogranicza, zapoczątkowawszy hodowlę i tresurę owczarka tatrzańskiego do celów meldunkowo-wywiadowczych na naszym pograniczu. (...) Oby te pomyślne początki przyczyniły się do pełnej regeneracji słynnych ongiś naszych psów owczarskich i nalazły szeroki oddźwięk w sercach naszych kinologów."
Autor tych słów, późniejszy przewodniczący warszawskiego Polskiego Związku Hodowców Psów Rasowych, najbliższe lata swej działalności poświęcić miał właśnie górskiemu owczarkowi, stając się niekwestionowanym znawcą rasy.
Psy z Korpusu Ochrony Pogranicza nie były wystawiane ani rejestrowane w żadnej organizacji kynologicznej i nie wiadomo nawet czy dokumentowano ich pochodzenie. Wiadomo, że w Szkole Tresury Psów Meldunkowo-Śledczych KOP w Kłecku podhalany utrzymywane były aż do wybuchu drugiej wojny światowej, ale wyniki przeprowadzonych inspekcji nie były zadowalające. W wojnie obronnej 39 roku polskie oddziały nie korzystały z psów. Oprócz KOP-u psy, w tym owczarki podhalańskie, szkoliła także utworzona w 1928 roku Straż Graniczna w Szkole Tresury Psów Granicznych, która od 1933 roku mieściła się w Rawie Ruskiej, około 100 km od Lwowa (T. Górecki, Tresura i wykorzystanie psów służbowych na ziemiach polskich, Pies 8/84).
Cywilne rejestracje rozpoczęto dopiero w 1935 w dwóch organizacjach - wspomnianym Polskim Związku Hodowców Psów Rasowych i Towarzys-twie Miłośników Psa Służbowego. Dodać trzeba, że co najmniej od początku lat trzydziestych psy te hodowane były przez hodowców innych ras w rejonie Warszawy i - przede wszystkim - Lwowa, a sam Trybulski wspomina, że piękne egzemplarze hodowały panie Sławińska, Czetwertyńska (ale nie ta sama, która zajęła się owczarkami nizinnymi) i Zbrożkowa; ta ostatnia znana była przede wszystkim ze wspaniałych pekińczyków. Po zajęciu Lwowa przez Niemców odmówiła podpisania volkslisty (z domu nazywała się Geyer) i uciekła, pozostawiając swój dom w Rudkach, ale zabierając kilka ulubionych pekińczyków. Czołową hodowlą była jednak "z Ropienki" własność Stanisława Lewandowskiego; po jego śmierci (około 1936 roku) kontynuowały ją Maria Lewandowska i jej córka Irena Moraczewska w Brzuchowicach koło Lwowa. We Lwowie, już w 1933 odbyła się Ogólnopolska Wystawa Psów Rasowych, przy okazji XIII Targów Wschodnich. W sprawozdaniu, pióra A. Ulma, czytamy, że zwiedzający ją Minister Przemysłu i Handlu Zarzycki "dłuższą chwilę zatrzymał się przy wspaniałym okazie polskiego psa owczarskiego własności p. Lewandowskiego". (Mój Pies 7/33).
Dalej, w numerze 8-9:
"Specjalną uwagę publiczności jako też zwiedzającego wystawę Pana Ministra Przemysłu i Handlu zwracał biały owczarek polski TUTNY, odznaczony srebrnym medalem, wystawiony przez Stanisława Lewandowskiego. Należy zaznaczyć, że hodowlą tych psów, tak pożytecznych i potrzebnych nam do strzeżenia owiec na naszych połoninach, zajmuje się Wydział Powiatowy w Nowym Targu. (...) Niestety, nie okazał on zainteresowania wystawą i nie obesłał jej, mimo specjalnego zaproszenia Komitetu do wzięcia udziału w wystawie, przy udzieleniu najdalej idących ulg."
Pierwsze wpisy do Księgi Rodowodowej PZHPR to:
JUHAS ur. 26.2.33, hodowca Podlipowski w Poroninie, właściciel Krystyna Sławińska w Witkowiźnie koło Mińska Mazowieckiego; TUTNY ur. 3.30, hodowca Sokołowski w Nowym Targu, właściciel Stanisław Lewandowski we Lwowie; NINA z Tiergardenu ur. 1930 r, hodowca Zoo w Budapeszcie (a więc kuvasz!) właściciel jak wyżej; SMOK z Ropienki i CSIBI z Ropienki, po wyżej wymienionych rodzicach, właściciel Irena Moraczewska, Brzuchowice koło Lwowa; BACA, BARRY, WATRA - hodowca Sokołowski w Nowym Targu, właściciel Maria Zbrożkowa, Rudki koło Lwowa; BIAŁY ur. 1935 (Smok z Ropienki - Astra), hodowca Zoo w Warszawie, właściciel Bielawski w Laskach koło Warszawy. Ten pies, jak wynika ze znalezionej przeze mnie w którymś z numerów Mojego Psa fotografii, wyglądał trochę osobliwie, gdyż cały porośnięty był, także na głowie, dość długim, falistym włosem (może stąd, że w tamtych latach warszawskie Zoo hodowało i komondory!).
Najważniejszym zadaniem stało się jednak rozpoznanie bazy hodowlanej na Podhalu. Inicjatywę zorganizowania przeglądu owczarków w Zakopanem podjął redaktor Tadeusz Siemianowski, a w jego organizację i finansowanie włączyły się władze miasta i powiatu, z wiceburmistrzem i instruktorami Wydziału Rolnictwa. Przegląd poprzedzony był konferencją, która odbyła się w Warszawie 7 czerwca 1936 w siedzibie Polskiego Związku Hodowców Psów Rasowych, na której ustalono główne założenia wzorca rasy. Przy tej okazji organ prasowy tej organizacji, pismo Pies Rasowy i jego hodowla w Polsce (zeszyt 2-3/36), w artykule redakcyjnym przedstawiło portret rasy, podkreślając, że wzbudziła już ona znaczne zainteresowanie za granicą. Wcześniej, w zeszycie 1, Sylwester Stachiewicz pisał:
"Rozróżniamy dwie odmiany owczarków polskich (...). Owczarek tatrzański (także podhalańskim zwany) posiada krępą, silna budowę, wysokość sięga od 60-85 cm (...). Owczarki tatrzańskie są pod względem rasy silniejsze od nizinnych, gdyż w górach na połoninie nie podlegają tak łatwo dzikiemu krzyżowaniu, jak owczarki nizinne. (...)
Niemałą zasługę dla naszej rasy owczarków posiada dr S. Koźmian-Reicher, który około 1920 pierwszy w kraju zaczął nawoływać do hodowli owczarka polskiego (...). Specjalista zootechnik, prezes PZHPR inż. Trybulski od roku 1925 stale i wytrwale nawołuje do zajęcia się owczarkiem polskim. W ostatnich czasach kilkunastu hodowców zajęło się gorliwie hodowlą owczarków tatrzańskich, najbardziej znani są: bracia Podlipowscy, Poronin; Sokołowski, Nowy Targ; Lewandowski, Lwów; Moraczewska, Brzuchowice k/Lwowa; Sławińska, Mińsk Mazowiecki."
Artykuł zilustrowany jest fotografiami typowych i zadbanych podhalanów, stanowiących własność pani Goyskiej z Rzeszowa.
Ponownie w tym samym piśmie pisze o owczarkach Maurycy Trybulski w zeszycie 4; tamże znajdujemy dwa nowo zarejestrowane przydomki hodowli owczarków podhalańskich, a to "Prym" w Opalenicy powiat Brodnica i "Narocz" w Naroczy województwo wileńskie.
Pierwsza wystawa tatrzańskich owczarków odbyła się w końcu w dniach 3-5 września 1937 roku na Antałówce. Prawie 70 psów ocenił M. Trybulski; wcześniej przygotował on projekt wzorca rasy - dyskusji nad nim poświęcono specjalne posiedzenie. Powołano na nim klub rasy, która wówczas dopiero otrzymała obecną swą nazwę. Tylko 18 zgłoszonych psów uzyskało ocenę "bardzo dobrą’ ’ i wpis do księgi rodowodowej. Zaplanowano także szeroko zakrojoną akcję propagandową, aby owczarek podhalański, jedyna znana szerzej wówczas rasa polska, stał się psem popularnym także na nizinach, przede wszystkim jako rasa służbowa.
W sprawozdaniu z pokazu w Zakopanem czytamy jednak także i to:
"Wśród psów góralskich niejeden pięknej budowy okaz prezentował swe brudne, nieznające grzebienia kośmy nieraz doszczętnie skołtunione. Zwieziono również wiele szczeniąt w celu ich sprzedaży. Sztuki lepsze niebawem rozsprzedano." (Pies Rasowy... Zeszyt 3/37 tekst niesygnowany).
Pismo Pies Rasowy... niemal w każdym numerze pisało o owczarkach podhalańskich. W Zeszycie 1/37 artykułowi M. Trybulskiego Owczarek podhalański jako pies podwórzowy towarzyszą zdjęcia psa Zbój - właściciel Stefan Szcześniewski ze Świdnika i suki Torka - właściciel Halina Górska z Księżowoli koło Tarczyna. Zdjęcia jej psów, tym razem aż czterech, bardzo typowych i pięknie utrzymanych, zamieszczone są także jako ilustracja tekstu tego samego autora - Pies gospodarski, z zeszytu 3.
Z kolei w zeszycie 2 Stanisław Wlekliński (pamiętam Go jeszcze z lat siedemdziesiątych; mieszkał wtedy w Gdańsku i był cenionym sędzią psów ozdobnych) ubolewa w artykule Kilka uwag o owczarku podhalańskim:
"Pośród owczarków podhalańskich spotykamy obok psów zwartych krępych, niedźwiedziowatych, egzemplarze o pokroju seterowatym; różnią się ponadto kształtem głów oraz długością i jakością owłosienia." W dalszym ciągu artykułu autor zwraca uwagę na powszechnie występującą słabą pigmentację i zbyt delikatną budowę. Postuluje, aby suki owczarki podhalańskie kryć dużymi pirenejczykami, a potomstwo z tych krzyżówek kuvaszami, co miałaby doprowadzić do uszlachetnienia typu rasowego podhalana. Zdaje się, że pomysły te traktowane były całkiem poważnie, bo w numerze grudniowym Mojego Psa z 1938 roku jedna ze znanych przedwojennych hodowczyń pekińczyków i buldogów francuskich, Zofia Vostrakowa, przedstawiając czytelnikom rasę dużych psów pirenejskich pisze, że zamierza sprowadzić te psy z Ameryki z zamiarem wykorzystania ich do "poprawienia" owczarków podhalańskich.
W pismach kynologicznych z lat trzydziestych kilkakrotnie natknąć się można na ogłoszenia o sprzedaży szczeniąt:
"Owczarki polskie - (zakopiańskie) białe, duże, sprzedam -Moraczewska, Brzuchowice koło Lwowa."
"Psy owczarki podhalańskie, po pierwszorzędnych, pełnej krwi rodzicach sprzedaje Bogusław Sokołowski Nowy Targ Strzelnicza 21." (Mój Pies, 8-9/33)
"Owczarki podhalańskie szczenięta 8 tyg. Do sprzedania, bardzo ładne, wiadomość w administracji MP" (10/34).
"Owczarki polskie (tatrzańskie, podhalańskie) szczenięta i okazy starsze, wzrostu olbrzymiego, śnieżno-białej sierści, ciemne oczy i nos, bardzo ostre i czujne psy, dla obcych niedostępne, dla otoczenia łagodne i wierne, b. inteligentne, nadają się doskonale do tresury na atak i obronę. Sprzedaje stale I Podhalańska Hodowla Owczarków Polskich w Szaflarach poczta Zakopane." (Mój Pies 8/37)
"Polskie owczarki podhalańskie, szczenięta po rodzicach nagrodzonych na wystawie psów we Lwowie w r. 1937 pierwszą nagrodą i pucharem Redakcji Mój Pies do sprzedania. Józef Kozioł, Lwów, Leona Sapiehy 3". (Mój Pies 6/38)
Podhalany były promowane przede wszystkim jako doskonałe psy użytkowe - do stróżowania, obrony i pracy policyjnej. "Do gospodarstwa rolnego, szczególnie o charakterze hodowlanym, najbardziej nadają się owczarki. Do tej grupy zaliczamy owczarka liptowskiego i hodowanego u nas w czystości rasy od niedawna owczarka polskiego. " (St. Wlekliński, Pies rasowy a kundel, Mój Pies, 4/33). Pies Rasowy... (zeszyt 4/37) podaje, że w przygotowywanym podręczniku Pies Towarzysz Nadkomisarz Policji Państwowej A. Grimm prezentuje owczarka, a policja prowadzi obserwacje w kierunku ustalenia przydatności owczarków podhalańskich w charakterze psów służbowych. Po części przynajmniej oczekiwania te zostały spełnione, jako że na Pokazie Pracy Psa Policyjnego w Łodzi 19 czerwca 1938 roku w grupie psów śledczych wystąpił owczarek podhalański Orkan, z przewodnikiem Władysławem Furmankiem, starszym posterunkowym Służby Śledczej, który za wyszkolenie psa otrzymał 50 złotych nagrody. Obserwującemu pokaz gen. Kordianowi Zamorskiemu zaprezentowano jeszcze kilka innych owczarków, ofiarowanych Policji Państwowej przez Polski Związek Hodowców Psów Rasowych (Pies rasowy... zeszyt II-III/38).
W pisanej mniej więcej w tamtym czasie książce katowickiego lekarza weterynarii Ignacego Manna Rasy Psów (wydanej w roku 1939 w Warszawie) wszystkie te starania podsumowane zostały dość sceptycznie: "Towarzystwo Miłośników Psa Służbowego po przestudiowaniu w terenie wszystkich odmian spokrewnionych, a więc psa górskiego właściwego okolicom Podhala, jak również tzw. owczarka tatrzańskiego w Słowacji, oraz ściśle spokrewnionego z tymi psami nizinnego węgierskiego kuvasza, wydał niniejszy wzorzec dla Polskiego Owczarka Podhalańskiego, jako najwięcej odpowiadający właściwemu typowi owczarka, spotykanego w nieskażonej formie na Podhalu."
Podany wzorzec już na samym początku podkreśla podobieństwo podhalana do kuvasza, a załączona fotografia przedstawia psa, którego od kuvasza odróżnić nie sposób. A dalej autor pisze tak: "Od siebie niestety muszę dodać kilka smutnych spostrzeżeń: codzienne pisma, nie mające Pojęcia o kynologii, wzięły sobie za cel propagandę sprzedaży polskiego owczarka podhalańskiego w okresie, kiedy z najprymitywniejszych form starano się wyłuskać jakiś materiał, który mógłby zyskać miano ’rasy’. W Anglii najpierw się hoduje, pracuje długie lata nad selekcją, nad typem, użytkowością, pomimo że hodowcy o wiele wyżej stoją od naszych górali i podhalan, u nas - zaczęto od sprzedaży. Każdy kundel byle trochę biały chociaż niedorozwinięty, brudny i wygłodzony znajdował natychmiast chętnych nabywców i wędrował w głąb Polski ’prosto z Zakopanego’, ’prosto z Nowego Targu’. Nikt się nie zastanawiał nad tym, że przeniesienie psa górskiego w inny klimat, stworzenie mu innego trybu życia, przerobienie go na psa pokojowego i zmiana karmy przyczyni się do gwałtownego wymierania lub chronicznego schorzenia tych nowych nabytków. Na 100 psów importowanych na Śląsk 80 ginie na choroby przewodu oddechowego, zwłaszcza na nosówkę, a z 20 pozostałych 10 cierpi na katary jelit albo egzemę wskutek nieodpowiedniej karmy. Ponieważ nabywców jest coraz więcej przywożą więc pół-szpice, pół- foksy ’prosto z Tatr’! (...) Rasa ta warta jest trudu, jaki trzeba w nią włożyć by dorównała zagranicznym importom i już dzisiaj są nakreślone ramy, w których będzie można po dłuższym okresie pracy uzyskać okazy naprawdę piękne. Jeśli chodzi o użytkowość, to niestety białe umaszczenie nie pozwoli psu pełnić służbę w niektórych dziedzinach służby państwowej, będzie natomiast niezastąpionym psem meldunkowym i sanitarnym w wojskowych formacjach górskich. Polska wieś, która zalana jest kundlami, pierwsza powinna przyjąć pod swoje strzechy owczarka a może stąd zakupi go później miasto; bezpośrednie przejście z wolności górskiego życia w zamknięte i duszne ściany miasta działa zbyt morderczo.... ".
Pisząc te słowa autor zapewne nie przewidywał jednego - że jego książka stanie się na długo jedyną dostępna pozycją, a do powszechnej świadomości przeniknie z powyższego głownie przekonanie, że owczarek podhalański poza swoim naturalnym środowiskiem nieodwołalnie choruje i ginie.
Opis polskiego owczarka podhalańskiego jeszcze przed wojną znalazł się w książce Wielanda Die Bodestandigen Hutehundeschlage in Połen (1938). Autor stwierdza, że psy te, acz zbliżone do kuvasza, są od niego lżejsze (sic!) i bardzo wyrównane w typie.
Bez względu na to, jaki był rzeczywiście stan populacji owczarków podhalańskich, druga wojna światowa przerwała dopiero co rozpoczętą pracę hodowlaną, a sam Maurycy Trybulski zginął w 1944 roku w Powstaniu Warszawskim. Po jej zakończeniu okazało się jednak, że owczarki, przynajmniej na Podhalu, wyszły z niej bez większych strat ilościowych.
Przetrwały kilkupokoleniowe hodowle Jana Staszela Furtela Starszego i Andrzeja Naglaka w Zębie, Józefa Kustora w Murzasichlu, Władysława Bachledy Curusia w Harendzie i Władysława Krupy w Zakopanem.
Toteż właśnie w tej rasie widział nowopowstały Związek Kynologiczny w Polsce przyszłego ambasadora i sławę polskiej kynologii - sylwetka owczarka podhalańskiego (którego wyglądowi można by sporo zarzucić!) znalazła się na emblemacie Związku, zaprojektowanym przez prof. Zygmunta Bakowskiego. Zajęcie się tą rasą powierzono Oddziałowej Radzie Kynologicznej w Krakowie; w jej składzie znajdowało się kilku biologów, pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wyższej Szkoły Rolniczej, co gwarantowało fachowe podejście do całego przedsięwzięcia. Stroną praktyczną, to jest wyszukiwaniem typowych owczarków na Podhalu, przy okazji obowiązkowych szczepień przeciwko wściekliźnie, zajął się natomiast Henryk Dereziński, wykształcony jeszcze przed wojną we Lwowie lekarz weterynarii; z czasem uzyskał on wśród górali nadzwyczajne poważanie i dopóki wiek i zdrowie na to pozwalały, trzymał ich żelazną wprost ręką, nakazując i organizując wyjazdy na wystawy, zmuszając do dopełniania formalności hodowlanych i starannego odchowania miotów. Żaden góral nie chciał gadać z nikim, jeśli nie był on polecony przez doktora Derezińskiego.
W roku 1950 pismo Pies, oficjalny organ Związku Kynologicznego w Polsce, zamieściło duży artykuł inżyniera Zygmunta Danka z Zakopanego, będący diagnozą ówczesnej sytuacji i zarysem przyszłej pracy hodowlanej: "Jaki jest obecny stan hodowli owczarka? O hodowli w ogóle nie można mówić. Nie ma jej. Jest pewna ilość okazów zbliżonych mniej lub więcej do tymczasowo ustalonego wzorca. Na ogół są krzyżowane bezplanowo, lub też krzyżują się same dowolnie. Spotyka się okazy za duże, lub za małe, o jasnym pigmencie skóry na nosie, wargach itd., o wadliwych oczach, sierści, budowie, o niskiej sprawności fizycznej, z wadami psychicznymi (...). Psy te przebywają za dużo na łańcuchu, nie mają właściwego odżywienia i zaprawy fizycznej oraz rzadko są szkolone.
Coraz trudniej o zdobycie naprawdę wartościowych okazów. Najlepsze okazy trafiają się naogół wśród psów wychowanych za młodu na halach, na owczym mleku i w ciągłym ruchu (...).
Właściwie nie znamy naszego owczarka należycie. Wiemy, że jest biały, duży, silny, ma czarny nos itd. Nie znamy jednak jego właściwości psychicznych oraz jego możliwości, a to jest najważniejsze, gdyż jest to pies całkowicie użytkowy. (...) Nawet bez specjalnego szkolenia (jest ono jednak pożądane) jest doskonałym stróżem domu, i jako taki powinien wyprzeć z polskiej wsi wszelkie mieszańce i obce rasy. Po odpowiednim wyszkoleniu może być z niego doskonały obrońca, gdyż jest silny, odważny z natury i często w miarę ostry. (...) Zupełnie nie używany jest owczarek jako pies-przewodnik dla ociemniałych, do czego moim zdaniem specjalnie się nadaje."
Autor postulował, między innymi, zorganizowanie w Zakopanem oddziału Związku Kynologicznego, przeprowadzenie kolegialnego przeglądu pogłowia w oparciu o tymczasowy wzorzec Towarzystwa Miłośników Psa Służbowego i nowelizację tego wzorca, oraz rejestrację najlepszych egzemplarzy we wstępnych księgach rodowodowych.
Do przeglądu takiego doszło w maju 1954 roku, a odbył się on na Polanie pod Krokwią. Dzięki energicznym staraniom dr. Derezińskiego doprowadzono nań około 120 owczarków podhalańskich, ocenionych przez komisję sędziowską, w której składzie znaleźli się znani kynolodzy - profesorowie Marchlewski, Dyakowska, Robel, Ewy, Żebracki, mec. Smyczyński, inż. Danek i mgr Madeyski. Pomiarów psów dokonał dr Dąbczewski. Po przeglądzie odbyła się narada, w której uczestniczyli także przedstawiciele Instytutu Zootechniki z Krakowa, Ministerstwa Rolnictwa i górale. Zatwierdzono znowelizowany wzorzec rasy, opracowany przez dr. Derezińskiego.
W następnym roku Oddział Krakowski zakupił sześć szczeniąt po najlepszych rodzicach, które miały być przekazane kompetentnym hodowcom, psy te jednak najwyraźniej zaginęły bez wieści, z wyjątkiem pary Juhas (pochodzenie nieznane) i Grota (po Dorminie i Dolinie), która stała się własnością... Katedry Ewolucjonizmu i Genetyki UJ. Psy te były wystawiane i doczekały się potomstwa; zdaje się, że od tej pary pochodziły owczarki podhalańskie, które zabrała polska wyprawa na Szpicbergen. Jeszcze w 1954 grupa górali z 20 owczarkami wzięła udział w VII Krajowej Wystawie Psów Rasowych w Bytomiu.
Niestety, większości psów, pokazanych na przeglądzie, nie zobaczono nigdy więcej. W tym samym roku, rozporządzeniem Rady Ministrów z 30 października, powołany został Tatrzański Park Narodowy, co praktycznie uniemożliwiło wypas owiec na tradycyjnie w tym celu wykorzystywanych terenach. Stan ten trwa właściwie do dzisiaj. W kilka lat później wypas owiec z Podhala przeniesiono w Bieszczady, co oznaczało, że wyjeżdżające z owcami psy wymknęły się spod kontroli dr. Derezińskiego i zniknęły z jego rejestru, który miał stać się później podstawą do stworzenia księgi rodowodowej; zresztą już wcześniej właściciele pozbyli się pewnej liczby owczarków, które nie były im potrzebne. Mimo ponawianych usiłowań, oddział Związku Kynologicznego w Zakopanem nie mógł się jakoś zorganizować, i następna wystawa w tym mieście miała miejsce dopiero we wrześniu roku 1964.
"Do imprez związanych z Jesienią Tatrzańską należał również pokaz psa rasowego (...). Po drodze spotykałem furki góralskie, załadowane owczarkami podhalańskimi udające się w tym samym kierunku. Na Stadionie urzędowała już Komisja, zgłoszenia były bezpłatne. Jako pierwsze pokazywane były owczarki podhalańskie i liptowskie (? Przyp. mój M.R.) Pięć najlepszych suk i pięć najlepszych psów otrzymało nagrody ufundowane przez Prezydium Rady Narodowej w Zakopanem (...). Nagrody te miały na celu zdopingowanie górali do racjonalnej hodowli owczarka podhalańskiego. Jednocześnie komisja sędziowska udzielała hodowcom-góralom licznych wskazówek hodowlanych i wskazywała zalety i wady poszczególnych psów. (...). Ogółem ocenianych było ca 50 psów i suk rasy owczarek podhalański." (P. Wojecki, Pies, 6/64).
Następny duży pokaz zorganizowano w roku 1967. Zwyciężył wówczas pies o imieniu Dunaj.
Od tego czasu, na dorocznych wystawach zakopiańskich pokazywanych jest nawet i kilkadziesiąt owczarków podhalańskich, ale pierwszych psów z rodowodem dochowano się tam dopiero w końcu lat sześćdziesiątych.
Pierwsze w Polsce rodowodowe podhalany urodziły się... w Łebie, w hodowli Danuty Hryniewicz, znanej bardziej jako "matka" polskich owczarków nizinnych. Owczarki podhalańskie miała ona znacznie wcześniej - w 1935 roku stała się właścicielką suki Nany z Ropienki, pochodzącej z zarejestrowanej w Polskim Związku Hodowców Psów Rasowych hodowli ze Lwowa, córkę suki kuvasza, sprowadzonej z Zoo w Budapeszcie. Z krycia należącym do prof. Ewy psem Baca pozostał w hodowli Sztorm, zastrzelony w początkach wojny przez ukraińskiego policjanta. Już po wojnie, na Pomorzu, Nana kryta była Bacą z Brzuchowic (1946) i Harnasiem ze Starzyńskiego Dworu (1947). Półrodzeństwo - Norda i Sztorm II to rodzice pierwszych szczeniąt rodowodowych, Sambora i Surmy z Kordegardy (urodzone w 1957 roku), ta ostatnia wystawiana była kilkakrotnie w Gdańsku. Z pomocą doktora Derezińskiego nabyła jeszcze hodowczyni sukę z Zakopanego, o imieniu Hala Tatra, jak wspomina, mało udaną. Jednak, pod presją ówczesnego męża, który usilnie dążył do ograniczenia liczby psów w szybko rozrastającej się hodowli, Danuta Hryniewicz zmuszona była zrezygnować z podhalanów, rozdając je znajomym, którzy nie kontynuowali hodowli.
Na innych wystawach w Polsce podhalany pojawiały się nielicznie. I tak w Warszawie w roku 1956 było ich 5, w dwa lata później tylko 3 i pochodziły one z hodowli pani Bowbelskiej po suce Baculia, w roku 1959 - tylko jeden pies Bambo, o nieznanym pochodzeniu.
W artykule, zamieszczonym w Psie (nr 4 z 1968 roku), długoletni kierownik sekcji psów pasterskich w Warszawie, pan Władysław Malicki, tak z okazji dwudziestolecia jej działalności pisze o podhalanach, których w latach 1948-1967 zarejestrowano w Warszawie 67 (dla porównania, modnych wówczas collie aż 1008): "Z dużą przykrością stwierdzam, że ta rdzennie polska rasa nie nalazła opiekuna w którymś z Oddziałów Związku Kynologicznego. Najbardziej predestynowane do tego oddziały, jak Kraków, Zakopane, Rzeszów jakoś nie wykazują większego zainteresowania tą rasą. Jako dowód tego podam, te po 20 łatach nie mamy ani jednego psa z uprawnieniami do PKR. Napływając do tut. Oddziału psy pochodzą z kupna szczeniąt u górali z okolic Zakopanego i czasami gdzieś z Bieszczadów (...). Pierwsze kroki z porządkowaniem wpisów do KW dały tyle, że już najbliższe pokolenie kilku psów będzie miało prawo do PKR.
Z zarejestrowanych w tut. Oddziale 67 psów tylko 9 uzyskało uprawnienia wpisu do KW (to znaczy na przeglądzie uznano je za dostatecznie typowe -przypisek mój M.R). Zarejestrowano w Oddziale 10 miotów. Niestety tylko zaledwie kilka psów z tych miotów zgłoszono do rejestracji. Wiele już pisano na temat tej rasy, ale jak dotąd sprawa nie ruszyła właściwie z miejsca, poza chyba zarejestrowaniem w FCI wzorca rasy."
Taka sytuacja typowa była dla wszystkich oddziałów, gdzie zarejestrowane były owczarki podhalańskie. Dodać jednak trzeba, że w tymże oddziale warszawskim kilka miotów dobrych podhalanów odchowała w latach sześćdziesiątych pani Jamontt z Podkowy Leśnej - parę z przydomkiem "Tatrowe Gniazdo" wystawiała ona w Warszawie i Łodzi w latach 1968-69. Z tej hodowli pochodziła też sprowadzona do Holandii suka Cyrla. Interesujące, że nazwisko Jamontt, tyle, że pana, pojawia się w sprawozdaniach z przedwojennego pokazu w Zakopanem. W oddziale warszawskim zarejestrowany był pies Harnaś II z hodowli Henryka Derezińskiego (właściciel Stanisław Ocetkiewicz). Kilkakrotnie wystawiany, cieszył się opinią egzemplarza wybitnego. Podhalana o imieniu Łepek wystawiał około 1960 roku poeta, Władysław Broniewski.
Na pierwszej w Polsce Międzynarodowej Wystawie Psów Rasowych w Poznaniu w roku 1962 pokazano tylko dwa owczarki podhalańskie, Misia i Orlę; obydwa uzyskały oceny doskonałe i złote medale. W katalogach z innych wystaw z tego okresu podhalany pojawiają się pojedynczo i niemal zawsze są to zwierzęta o nieznanym pochodzeniu. Nic więc dziwnego, że znany z mówienia wprost rzeczy nie zawsze przyjemnych mec. Smyczyński pisał: "Z troską też patrzę na hodowle owczarków podhalańskich. Mimo wysiłków oddziału krakowskiego, który swego czasu zorganizował wspaniały przegląd w Zakopanem, nie doczekaliśmy się realnych rezultatów. Czasami, jak meteory, pojawiają się sporadycznie jakieś piękniejsze okazy, lecz z braku ośrodka dyspozycyjnego, który by kierował hodowlą, nie ma postępu i jakiejś linii rozwojowej w hodowli." (Pies, 4/63)
Na Międzynarodowej Wystawie w Łodzi w roku 1969, zorganizowanej przy okazji odbywającego się w Polsce kongresu FCI (dziś więc wystawa ta nazywałaby się Światową) pokazano ich 15, w większości z gór. Dodać trzeba, że od samego początku działania Związku Kynologicznego w Polsce aż do dzisiaj owczarki podhalańskie, decyzją Zarządu Głównego, są zwolnione z opłat wystawowych.
W latach siedemdziesiątych odbywały się w Polsce dwie wystawy międzynarodowe, wiosną w Opolu i jesienią - w Poznaniu. Szczególnie ta ostatnia miała zawsze prestiżowy charakter, toteż zgłoszenia na nią dość dobrze przedstawiają, co aktualnie dzieje się z daną rasą. Pamiętać jednak trzeba, że wiele owczarków podhalańskich nigdy nie wyjechało poza Zakopane, toteż dane poznańskie nie są w pełni reprezentatywne. W roku 1971 wystawiono tam tylko trzy podhalany, wszystkie z Księgą Wstępną. W rok później było ich tylko 2, obydwa z zagranicy - jeden z nich to urodzony w 1969 roku w Polsce Szałas, własność małżeństwa Jasiców z Belgii. Ta rodzina, w której mąż jest z pochodzenia Polakiem, zajęła się Podhalanami obok hodowanych wcześniej dużych psów pirenejskich. To w ich hodowli z przydomkiem "van het Goralenhof" urodziły się pierwsze szczenięta poza granicami Polski (po tymże Szałasie i suce o imieniu Sarna z Obrochtówki). Z czasem państwo Jasicowie stali się znakomitymi znawcami owczarków podhalańskich, a później, aż do dzisiaj, hodowali także doskonałe polskie owczarki nizinne. Natomiast suka to Cyrla Tatrowe Gniazdo, założycielka holenderskiej hodowli "Chata Tatrove" (własność pana Hoogmoeta). Przez kilkanaście lat była to chyba największa hodowla Podhalanów; od wspomnianych hodowców pochodzi większość psów w krajach Beneluxu, gdzie rasa nasza przyjęła się nadspodziewanie dobrze. Zwłaszcza w Holandii jest to rasa dobrze znana i wcale licznie hodowana.
W roku 1973 liczba wystawionych owczarków podhalańskich osiągnęła imponującą liczbę 28 sztuk, a to dzięki zorganizowaniu przez doktora Derezińskiego zbiorowego wyjazdu z Zakopanego. Itak aż do roku 1981 -gdy dojechali górale, psów było nawet ponad 50 (w 1977 roku), w innych latach natomiast tylko około 20. W roku 1975 gościł Poznań pierwszego podhalana w rękach niemieckich, sukę Watra Hamara z ówczesnej NRD, a w 79 - z Berlina Zachodniego. Pies ten pochodził z opolskiej hodowli Ireny Pflaum o przydomku "Dąbrowskie Uroczysko", która niedługo wprawdzie, ale z powodzeniem zajmowała się podhalanami w drugiej połowie lat siedemdziesiątych i wyhodowała kilka miotów szczeniąt z pełnymi rodowodami.
Prześledzenie kolejnych pokoleń w hodowlach z oddziału zakopiańskiego, gdzie prawie żadne psy nie miały przydomków hodowlanych, a większość nazywa się Baca, Harnaś czy Zawrat, albo też Turnia, Limba lub Watra, jest zadaniem ponad siły każdego, kto nie jest doktorem Derezińskim, podobnie jak i ustalenie rodzinnych powiązań hodowców. Jego zdaniem najlepsze wyniki w hodowli owczarków podhalańskich mieli, między innymi, Jan Staszel Furtak Starszy i Młodszy, Józef Słodyczka, Władysław Chowaniec, Jan Piaskowy, Józef i Jan Zalińscy, Andrzej Gąsienica Kotelnicki, Jan Pawlikowski i Janina Kamińska. Z hodowli tej ostatniej pochodziła pierwsza polska suka Międzynarodowy Champion Piękności Kita z Diablińca (właściciel Artur Słowakiewicz). Od wielu lat hoduje podhalany Władysław Gąsienica Staszeczek pod przydomkiem "z Liptoków". Inni hodowcy z Podhala, podchodzący do trzymania i hodowania psów w sposób bardziej nowoczesny, to Stanisław Bukowski ("z Butorowego Wierchu"), Anna i Michał Guzikowie ("z Zadymy") i Artur Słowakiewicz ("spod Brzyska").
Wspomnieć też należy o ludziach, którzy wprawdzie podhalanów nie hodowali, ale bardzo wiele zrobili dla ich popularyzacji - małżeństwie Michalskich z Zakopanego. Nie byli góralami, pochodzili, o ile dobrze pamiętam, z Wielkopolski. Kolejno mieli kilka psów, nigdy więcej niż dwa, trzymanych w kojcu koło bloku, gdzie mieszkali; z braku warunków do hodowli nie trzymali suk. Psy, a jakże, pracowały, pozując do zdjęć, które pan Michalski robił turystom na Krupówkach. Ilekroć były gdzieś szczeniaki po jej psie, pani Michalska jeździła tam ciągle, dokarmiając i dopilnowując. Górale za nią nie przepadali, bo próbowała być bardziej góralką niż oni, a do tego bali się trochę jej ostrego i, przyznać trzeba - niezmordowanego języka. Ze swoim najbardziej znanym psem, o imieniu Doran Gazda z Dzianisza (urodzony w 1975 roku), zjeździli państwo Michalscy, jakimś bardzo skromnym autem, kawał Europy. Pies był zawsze czyściutki i biały, a pani Irena - starannie przyodziana w piękny strój góralski. Wszędzie gromadzili tłum publiczności... Doran był pierwszym mieszkającym w Polsce podhalanem, który zdobył tytuł Międzynarodowego Championa Piękności.
Nie jest moim zamiarem odbieranie góralom niewątpliwej zasługi stworzenia i zachowania owczarka podhalańskiego, przyznać jednak trzeba, że lata starań doktora Derezińskiego nie przyniosły takich rezultatów, jakie chcielibyśmy widzieć. Po prostu większość tamtejszych właścicieli nie zaakceptowała innego, niż tradycyjne, podejścia do hodowli psów, a przynależność do Związku Kynologicznego traktują tylko jako niepotrzebny wydatek. Oddział kilkakrotnie zakupywał nawet szczenięta po dobrych sukach i umieszczał je u ludzi, którzy dawali - przynajmniej tak się wydawało - gwarancję, że będą je wystawiać i rozmnażać pod okiem Związku, ale nieodmiennie niewiele z tego wychodziło.
Niestety, dzisiaj, jak i niegdyś, wiele owczarków na Podhalu hodowanych jest bez rodowodów, poza kontrolą Związku Kynologicznego, i najczęściej w nieodpowiednich warunkach. Bywa, że przez całe życie trzymane są na łańcuchu, a jedynym celem ich właścicieli jest sprzedaż szczeniąt każdemu, kto się na to skusi. Nierzadko trafiają się mieszańce, najczęściej z bernardynami, bo daje to w efekcie imponujące rozmiary i kościec. Odchowanie też pozostawia wiele do życzenia, toteż większość z tych szczeniąt ginie wkrótce po zakupie, ale nie dlatego, że z natury nie nadają się do życia na nizinach, lecz dlatego, że są zbyt młode, zabiedzone, zarobaczone i na nic nie zaszczepione. Dla takiego szczeniaka gwałtowna zmiana otoczenia i pokarmu zwykle kończy się fatalnie.
Na nizinach podhalanów hodowano niewiele, choć dość często kupowane były do stróżowania. Jeśli nawet były czasem wystawiane, to mioty trafiały się z rzadka i jednorazowo. Właściwie tylko dwie hodowle nizinne zajęły się podhalanami na dłużej, ale też na niewielką tylko skalę. Jedna z nich to łódzka "Reza", własność Marii Zdziennickiej, gdzie podhalany są już od ponad 30 lat. Pierwsza była suka Hyma, wpisana do Księgi Wstępnej. Jej syn, Ornak Reza, wyszkolony został do stopnia PO II (pies obrończy II stopnia) i wielokrotnie brał udział w pokazach szkolenia.
Hyrną zastąpiła z czasem zakopiańska Limba z Turniczek POI, a Omaka - kupiony już jako dorosły Swamy z Liptoków. Kolejne suki hodowlane to Baja spod Tarasówek i Hyrna Reza, a najmłodsza to Folga z Zadymy. Psy z tej hodowli nie są często wystawiane, a właścicielka, wraz z mężem, pasjonują się bardziej szkoleniem owczarków podhalańskich, niż ich wystawianiem. Miotów nie było wiele, ale psy z tym przydomkiem trafiły nawet do USA i Finlandii.
Niemal równie długo, i także na niewielką skalę hodował owczarki podhalańskie zmarły niedawno Piotr Berdyszak z Opalenicy w Wielkopolsce. Najpierw była to suka bez rodowodu; dopiero jej syn Belus został wpisany do Księgi Wstępnej. Później, za pośrednictwem wspomnianych wyżej pp. Michalskich, kupiona była suka Wiktoria z Chaty Góralskiej. Jej synowie - pozostały w hodowli Juhas i Jontek, stanowiący własność Polaków z Niemiec, byli Rezerwowym Zwycięzcą i Zwycięzcą Świata 94 i 95. Obydwa zdobyły Międzynarodowe Championaty Piękności. Jontek przez wielu uważany był niemal za ideał podhalana.
Trzy pokolenia podhalanów wyhodowała już Joanna Różycka w Opolu, rozpoczynając od suki o nieznanym pochodzeniu. Kilka psów z tej hodowli, z przydomkiem "Chluba Liliowej Przełęczy", jest często wystawianych, a pies Janosik odnosi spektakularne sukcesy w rękach Katarzyny Szlachcikowskiej - ma na swoim koncie nawet zwycięstwa grup i BIS (najlepszy pies wystawy), Zwycięzca Europy 2002 i najnowszy Międzynarodowy Champion Piękności z Polski. Hodowczyni zajmuje się także szkoleniem wyhodowanych podhalanów zarówno obronnym, jak i pasterskim.
Kilka miotów owczarków podhalańskich odchowały w ostatnich latach inne hodowle spoza Podhala - "Volarius" Doroty Tokarskiej (Wrocław - pies Jurand to Międzynarodowy Champion, mieszkający w Polsce, bodaj że drugi z kolei), "znad Jeziora Dąbskiego" (Stefania Zdziechowska, Szczecin), "Klan Gaby" (Zbigniew Kozner, Krosno) i "Filos" (Iwona Wielewska, Gdańsk).
Założycielka tej ostatniej hodowli, Buksa z Zadymy, jest Międzynarodową Championką Piękności i Zwyciężczynią Świata z Helsinek 98, a jej córka - Morka Buksa Filos powtórzyła ten sukces w roku 2002 w Amsterdamie.
Po latach bardzo chudych, kiedy to owczarków podhalańskich poza Zakopanem praktycznie nie było i na wystawach pojawiały się pojedynczo, ostatnie pięciolecie przyniosło zauważalną poprawę sytuacji, przynajmniej w sensie ilościowym. Co istotne, mają i pokazują podhalany hodowcy z nizin. W rozwoju każdej rasy pierwotnej następuje okres, kiedy staje się ona tak zwaną rasą kulturalną - trafia w ręce profesjonalnych hodowców i traci związek ze swym pierwotnym środowiskiem i "kontekstem folklorystycznym", w wypadku podhalana bardzo silnym. Tak stało się już z kuvaszami i psami pirenejskimi. Musi to nastąpić także w wypadku owczarków podhalańskich, jeśli chcemy, aby miały one przyszłość. Lata doświadczenia pokazały, że pozostawienie ich tylko w górach ogranicza je do roli folklorystycznej ciekawostki, a rasa nie rozwija się. Ponadto populacja, skupiona w jednym rejonie, jest zagrożona przez różne wydarzenia, jak choćby, przed laty, utworzenie Tatrzańskiego Parku Narodowego czy - obecnie - głęboki kryzys w hodowli owiec, toteż lepiej, aby była rozproszona po całym kraju i w rękach ludzi, którzy nie traktują psów wyłącznie użytkowo.
Dyskusyjna pozostaje, jak sądzę, stale otwarta możliwość wpisywania owczarków podhalańskich do Księgi Wstępnej; po trzech zarejestrowanych w niej pokoleniach można już wydać potomstwu rodowody. Teoretycznie ma to służyć zapewnieniu dopływu nowej krwi do niewielkiej przecież populacji. W praktyce zaś wpisuje się do Księgi Wstępnej, zwłaszcza na nizinach, bardzo wątpliwe zwierzęta, które z grubsza tylko przypominają owczarka podhalańskiego, genetycznie zaś stanowią prawdziwą mieszankę, bo też i skąd miałyby się wziąć genetycznie "czyste" podhalany, powiedzmy, w Białymstoku. Także i te, zakupione w górach, najczęściej nie są niczym więcej, jak białymi mieszańcami - same mogą wyglądać jeszcze jako tako, ale wśród ich potomstwa można się spodziewać przeróżnych niespodzianek.
|